Portal sadownika
08-11-2021 Portal-Sadownik.pl

Kłopotliwy Gloster

Często narzekamy na Idareda jako na trudną do zagospodarowania spuściznę po naszej historycznej współpracy handlowej z Rosją, ale wciąż mamy sporo Glostera, odmiany – w przeciwieństwie do Idareda - pozbawionej jakichkolwiek perspektyw. Co prawda prawa rynku działają i udział Glostera w polskiej produkcji z roku na rok maleje. Jeszcze w 2018 roku Gloster stanowił  aż 7,2% polskiego zbioru, co stawiało go na piątym miejscu, po Idaredzie, Szampionie, Jonagoldzie i Ligolu. Póki co nie oszacowano, ile jabłek tej odmiany zebraliśmy w 2021 roku, ale z całą pewnością mniej i nie będzie to odmiana z „pierwszej piątki” jak jeszcze przed trzema laty.

Ceny sprzedaży Glostera wynoszą obecnie 50 gr za kg i mniej. Nie ma drugiej takiej odmiany, której cena w kategorii deserowej w normalne sezony byłaby tak bardzo zbliżona do ceny przemysłu. Oznacza to, że Gloster, niezależnie od jakości, jest przez rynek traktowany jako odmiana, która z założenia ma trafić do zakładów przetwórczych. Popyt na rynku krajowym i zagranicznym jest słaby. Dlatego opłacalność produkcji Glostera przedstawia się fatalnie i wszystko wskazuje, że w krótkim czasie zostanie on wyparty z polskiej produkcji sadowniczej.

Jednocześnie nie jest to odmiana prosta pod względem agrotechniki - żeby wyprodukować dobrej jakości owoce deserowe trzeba zadbać zarówno o ochronę, jak i opryskiwanie wapniem. W przeciwieństwie do Idareda, Gloster źle się przechowuje i jest bardzo podatny na choroby przechowalnicze (gorzka plamistość podskórna, szklistość miąższu, brunatnienie przygniezdne). Nie można Glosterowi odebrać atrakcyjności wizualnej, bo według uniwersalnych gustów jest to jabłko ładne (żywy, czerwony kolor, duże rozmiary, atrakcyjny kształt), ale z chwilą utraty rynku wschodniego sam atrakcyjny wygląd przestał być kartą przetargową. A konsumenci jakoś nie docenili smaku Glostera (chociaż według osobistych odczuć jest to jedno ze smaczniejszych jabłek, o umiarkowanie słodkim, bardzo świeżym smaku).

Trudno powiedzieć, co skłania polskich sadowników do kontynuowania produkcji Glostera. Być może to, że opanowali jego agrotechnikę w dobrym stopniu? Ale co z tego, skoro wartość rynkowa tej odmiany jest tak niska? Nikt przecież nie będzie poświęcał się produkcji jabłek deserowych, żeby później całość zbioru sprzedawać do przetwórni. Jeżeli ktoś chce uprawiać jabłka przemysłowe, to jest cała paleta łatwiejszych w uprawie i wydajniejszych w plonowaniu odmian.

Niektórzy argumentują, że trafiają się jeszcze sezony, w których Gloster daje zarobić (patrz kwiecień – czerwiec 2020 roku). Jednak niezależnie od sezonu odmiana ta uzyskuje najniższe ceny i sprzedaje się w ostatniej kolejności. Problem Glostera polega na tym, że jeśli jabłko dobrze płaci w początkach sezonu, to ma on wtedy konkurencję ze strony innych, bardziej atrakcyjnych odmian. Jeżeli natomiast hossa na jabłka trafia się w końcu sezonu przechowalniczego, to Gloster jest już wtedy w złej kondycji i straty są znaczne.

O ile o Idaredzie można mówić jako o odmianie schodzącej, której opłacalność mogłoby uratować znaczne ograniczenie produkcji w skali kraju, to Gloster jest odmianą na wymarciu.

Chociaż warto zwrócić uwagę, że nawet w tym roku, kiedy producentom płaci się za Glostera 40 – 50 gr, to w sprzedaży detalicznej jej ceny nie odbiegają od reszty odmian aż o kilkadziesiąt procent…

Związane z tematem

Chopin - odmiana, która biłaby rekordy, gdyby...

Jabłoń Putinka - niespełniony sen o powrocie na rynek rosyjski

Wyzbądźmy się złudzeń względem Idareda

Komentarze

Brak komentarzy

Napisz nowy komentarz