Jabłoń Putinka - niespełniony sen o powrocie na rynek rosyjski
Uzależniliśmy polską produkcję jabłek od rosyjskiego popytu
Całe lata byliśmy głównym dostawcą jabłek na rynek rosyjski. W czasach szczytowej współpracy między Polską a Rosją eksportowaliśmy na wschód 850 tys. ton jabłek rocznie, czyli prawie 1/3 naszej produkcji. Przez długie lata profil odmian jabłoni uprawianych w polskich sadach dostosowywał się do potrzeb rosyjskich odbiorców. Postawiliśmy na jedną odmianę – Idared, która cieszyła się popularnością w Rosji i nigdzie indziej. Pomimo bardzo słabego smaku, była na wschodzie doceniana za konkurencyjną cenę, wysoką trwałość przechowalniczą i odporność na daleki transport. Tę łatwą w pielęgnacji odmianę polubili również nasi sadownicy i opanowali jej uprawę do perfekcji.
Rosyjskie embargo było ciosem dla polskiego sadownictwa
Eksport do Rosji zakończyło gwałtownie embargo z 2014 roku, które było odwetem za mieszanie się w sprawy ukraińskiej rewolucji. Rosjanie uderzyli w nasz słaby punkt. Zdawali sobie sprawę z uzależnienia polskiego sadownictwa od ich popytu. Było to dobitne potwierdzenie faktu, że rynek rosyjski nie zależy od popytu czy preferencji konsumentów, ale od polityki i woli tamtejszej wierchuszki.
Dziś chyba wszyscy widzimy, że wychodzenie wówczas przed szereg nie wyszło nam na dobre, a ukraińska rewolucja niczego nie zmieniła. Niestety rządzący nie potrafią się uczyć na błędach, bo teraz sytuacja powtarza się na Białorusi, a nasza współpraca w zakresie eksportu z tym największym zagranicznym odbiorcą polskich jabłek wisi na włosku. Tak to niestety jest, że w biznesie nie ma sentymentów.
Wbrew temu, co się u nas mówiło, rynek rosyjski straciliśmy na zawsze. Przez ostatnich 5 lat rząd rosyjski poczynił duże starania w zakresie uniezależnienia tamtejszej produkcji ogrodniczej od dostaw z Unii Europejskiej. Utworzono liczne nowe sady, które teraz weszły już w pełnię owocowania.
Co ciekawe, pod koniec tej ery eksportu naszego jabłka na rynek rosyjski mówiło się, że Idared przestaje już Rosjanom smakować. Że konsumenci rozglądają się za smaczniejszymi odmianami. Na odejście Rosji od Idareda będzie trzeba jednak długo jeszcze poczekać, bo na te nowe nasadzenia mające uczynić gospodarkę rosyjską niezależną od importu jabłek, w dużej mierze składa się właśnie Idared. Z uwagi na łatwość produkcji i ugruntowaną pozycję na rynku, był to oczywisty wybór dla początkujących sadowników. Przynajmniej do momentu zakończenia eksploatacji nowych sadów, Rosjanie będą na Idareda skazani.
Putinka – polska odmiana na rynek rosyjski
W roku 2016 Instytut Ogrodnictwa w Skierniewicach zwieńczył wieloletnie prace nad nową odmianą jabłoni, nazywając ją Putinką. Nazwa ta jednoznacznie kojarzy się z rosyjskim prezydentem, Włodzimierzem Putinem. W zamyśle miała poprawić relacje polsko – rosyjskie, być może jakoś obłaskawić prezydenta Rosji, aby polskie jabłka ponownie zagościły na rosyjskim rynku. Jej walory miały odpowiadać potrzebom rosyjskich konsumentów.
Putinkę otrzymano ze skrzyżowania odmian Braeburn i Pinova. Drzewa rosną słabo, dając się łatwo prowadzić w formie wrzeciona. Owoce są średniej wielkości i duże, pokryte ciemnoczerwonym rumieńcem. Miąższ jest kremowy. Odmiana wykazuje tendencję do przemiennego owocowania, dlatego należy przywiązywać wagę do przerzedzania zawiązków. Dojrzałość zbiorcza przypada na drugą połowę września, a konsumpcyjna, po okresie przechowywania w zwykłej chłodni, osiągana jest w listopadzie. Dużą zaletą odmiany jest mała podatność na parch jabłoni. Obecnie Putinka jest na etapie badań rejestrowych COBORU.
Choć intencje autorów były dobre, nadanie odmianie jabłoni tak niedwuznacznej nazwy może okazać się piętnem, z powodu którego nie będzie się cieszyła uznaniem wśród polskich, jak i europejskich konsumentów. Nawet pomimo wybitnych walorów wizualnych i smakowych. Bo do Rosji nikt jej raczej nie przyjmie…
Fot. IO w Skierniewicach
Komentarze
Brak komentarzy