Portal sadownika

Dlaczego ceny jabłek deserowych są takie niskie?

05-10-2021 Portal-Sadownik.pl

Dlaczego ceny jabłek deserowych są takie niskie?

Chyba większość sadowników miała złe przeczucia co do cen jabłek na początku tego sezonu. Ale raczej mało kto przewidział, że będzie aż tak źle, jak jest obecnie. Stawki oferowane dziś przez grupy producenckie oraz handlarzy jabłkami wynoszą poniżej złotówki za prawie wszystkie odmiany. Tak dochodowego kiedyś Szampiona czy Red Jonaprince’a wycenia się na 70 - 80 gr. Te same ceny dotyczą Jonagoreda, chociaż przewidywano, że w związku ze słabszym obłożeniem drzew tej odmiany, jej ceny będą wyższe. Powyżej 1 zł oferuje się w zasadzie wyłącznie za Galę paskowaną oraz Golden Deliciousa. Nie wiadomo, czy i na ile ceny te wzrosną po okresie przechowywania.

Wśród producentów owoców dawno nie było takiego pesymizmu. Na skrajnie niskie ceny jabłek nakładają się znaczne wzrosty kosztów pracy, nawozów oraz opakowań. Niską opłacalność produkcji jabłek widać jak na dłoni. Chociaż obecne ceny są wyższe niż w październiku 2018 roku, kiedy standardem było 40 gr, to jednak koszty produkcji, pracy najemnej i wprowadzenia owoców na rynek były wtedy niższe.

Oprócz rosnących kosztów po stronie sadownika i malejących przychodów, największy niepokój budzi obecnie mała różnica między cenami jabłek przemysłowych a jabłek deserowych, która wynosi zaledwie 40 – 50 gr na kilogramie. Oznacza to, że najwyższa jakość nie jest w naszym kraju w żaden sposób premiowana. Że całość warsztatu, który składa się na produkcję najwyższego jakościowo towaru, nic dla rynku nie znaczy. Nietrudno przewidzieć, że taka sytuacja wielu producentów zdemoralizuje, bo nie będzie im się opłacało inwestować czasu i pieniędzy w porządne owoce, za które nikt nie chce godziwie zapłacić.

Optymiści twierdzą, że jakość zawsze się jakoś wybroni i dobre jabłko uda się jeszcze dobrze sprzedać. Oby tak było, jednak towarowi, który w czerwcu bieżącego roku trafiał do zakładów przetwórczych zazwyczaj jakości nie brakowało, a rozliczano go po stawkach za jabłko przemysłowe… Sprzedać owoce uda się na pewno – to nie podlega dyskusji. Pytanie brzmi – za ile?

Czytaj więcej: W Polsce produkcja jakości się nie opłaca...

Każdy zadaje sobie pytanie, dlaczego obecne ceny jabłek deserowych są tak niskie? Najprostsza odpowiedź byłaby taka, że mamy do czynienia z nadprodukcją, bo wiosną nie trafiły się przymrozki, które stanowią dziś jedyny czynnik realnie ograniczający zbiory jabłek w skali całego kraju. Ale to nie jest wystarczający argument.

Spośród wszystkich prognoz zbiorów jabłek w 2021 roku, najbardziej wiarygodna wydaje się analiza GUSu (sprzed korekty), według której zbiory oszacowano na 3,6 mln t. Jest to tylko 200 tys. t więcej niż zebraliśmy w roku ubiegłym. Taka ilość nie powinna oznaczać drastycznych problemów z zagospodarowaniem jabłek. Bierzmy pod uwagę, że sama wielkość zbiorów o niczym jeszcze nie mówi. Liczy się popyt, czyli zapotrzebowanie na polskie jabłka w danym sezonie. A wszystkie informacje, które przebiły się do Polski przez barierę propagandy, świadczą o tym, że popyt ze strony odbiorców zagranicznych będzie znaczący. My natomiast wreszcie mamy dostatecznie dużą ilość dobrej jakości jabłek, aby ich usatysfakcjonować.

O tym, jak duża dezinformacja panuje obecnie na rynku, świadczy chociażby to, że w ogóle nie mówi się, iż potwierdziły się informacje co do spadku plonowania jabłoni na Południu Europy po fali siarczystych przymrozków. Objęły one Włochy, czyli naszego głównego konkurenta w produkcji jabłek. A jeżeli Włosi nie będą w stanie zrealizować swoich zobowiązań, to ich miejsce prędko zapełni polska produkcja. Spadła również produkcja w Czechach. Duże nadzieje wiąże się z nowymi rynkami, przede wszystkim z Egiptem, do którego w ostatnim czasie znacznie zwiększyliśmy wolumen dostaw. Tych nowych rynków jest więcej – pisze się m. in. o Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Arabii Saudyjskiej, Jordanii, Indiach. Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka. Chociaż nasze dostawy są tam niewielkie, to pokazują, że działania zmierzają w dobrym kierunku. Miejmy nadzieję, że te początkowe dostawy zadziałają jak „noga wsadzona w drzwi” i zapewnią nam stałe miejsce na tych dalekich rynkach.

Rzecz jasna popyt zagranicznych kupców ogranicza się do wąskiej grupy odmian. Największe szanse ma niezmiennie Gala, Golden i Red Delicious. Jakieś nieznaczne ilości Idareda pewnie trafią na Południe, większe do Rumunii, może Grecji. Ale eksport tych odmian jest dużą korzyścią również dla Szampiona czy Ligola, ponieważ odciąża krajowy rynek. Im więcej uda się wysłać za granicę, tym większe będą szanse na ustabilizowanie się cen w Polsce na przyzwoitym poziomie.

O tym wszystkim, co dzieje się zagranicą, doskonale wiedzą handlarze. Dlatego zależy im, aby maksymalnie wykorzystać potencjał rozgłaszanych wszędzie rewelacji o rzekomych rekordowych zbiorach, łupiąc sadowników aż trzeszczy i zapełniając sobie komory jabłkami kupionymi dziś za bezcen, które później będą drogo sprzedawać. Świadome zaniżanie cen - to jest pierwsza i pewnie najważniejsza przyczyna obecnych spadków. Niestety może ona mieć swoje negatywne konsekwencje również dla tych producentów, którzy zachowają zdrowy rozsądek i skierują owoce do przechowywania. Obecne rozchwianie rynku grozi tym, że towar się skumuluje. Kiedy do listopada/grudnia rynek oczyści się już z większości „barachła”, to zostaje nam kilka miesięcy mniej na handel jabłkiem wysokiej jakości, które wcześniej nie było wprowadzane na rynek, bo ceny były zbyt niskie. Granicą są pierwsze truskawki. 

Drugą przyczyną niskich cen może być wpływ sezonu ubiegłego, skutkujący skumulowaniem podaży w pierwszych tygodniach po zbiorach. Przypomnijmy sobie, jak wielu producentów doszło w minionym sezonie przechowalniczym do wniosku, że długie przechowywanie się nie opłaca i najlepiej sprzedać wszystko zaraz po zbiorze, aby nie musieć dokładać do pracy komór chłodniczych. Więcej na ten temat pisaliśmy w poniższym artykule z czerwca 2021.

Czytaj więcej: Jak długo przechowywać jabłka? Stopniowa wyprzedaż zamiast czekania do końca sezonu? - analiza sytuacji z pięciolecia

Trzecia przyczyna to zachowanie samych sadowników, którzy przebijają się ofertami za jabłka, licytując się niestety w dół. Część z nich jest przyparta do muru, ponieważ nie ma zaplecza przechowalniczego, nie ma opakowań i musi pozbyć się towaru, który ma przecież ograniczoną trwałość. Z drugiej strony – ofert wynajmu chłodni nie brakuje.

Żeby to jakoś podsumować, można stwierdzić, że naprawdę nie ma obecnie żadnych przesłanek, aby ceny jabłek deserowych były tak skrajnie niskie. Mamy do czynienia z manipulacją takiej skali, która chyba jeszcze nie miała miejsca. Z jednej strony można z łatwością dotrzeć do informacji, które pozwolą wywnioskować, że szykują się niezłe warunki do handlu. Nie bardzo dobre, bo końcówka 2020 roku prędko się nie powtórzy, ale po prostu całkiem niezłe możliwości zagospodarowania polskich zbiorów. Z drugiej strony – pojawiają się oferty sprzedaży Gali Must za 60 gr…

Komentarze

Brak komentarzy

Napisz nowy komentarz