Portal sadownika

Regulowanie owocowania jabłoni na etapie kwitnienia

13-04-2022 Portal-Sadownik.pl

Regulowanie owocowania jabłoni na etapie kwitnienia

Pomimo że w większości sadów jabłonie plonowały w ubiegłym roku wysoko, obecnie na drzewach obserwuje się dobre obłożenie pąkami mieszanymi i zadowalającą ich jakość. Początek minionego sezonu nie był jeszcze okresem tak gwałtownych wzrostów cen nawozów mineralnych, w związku z czym nawożenie przeprowadzano w pełnej dawce, w stopniu pozwalającym w pełni pokryć zapotrzebowanie roślin. Niektórzy w trakcie wegetacji stosowali również odżywki czy biostymulatory, które poprawiły stopień odżywienia drzew i zakładanie pąków na plon tegoroczny.

Regulacja owocowania odgrywa ważną rolę w kształtowaniu jakości i walorów handlowych jabłek (ich wielkości, wybarwienia, trwałości w przechowywaniu, zawartości ekstraktu) oraz zapobieganiu zjawisku owocowania przemiennego. W ubiegłym sezonie, z powodu braku typowego okresu przymrozkowego, przerzedzanie zawiązków w większości kwater było konieczne (może za wyjątkiem kwater z triploidalną odmianą Jonagold i pochodnymi, które z powodu nie do końca wyjaśnionych przyczyn – wpływu mroźnej zimy albo problemów z zapyleniem – owocowały słabiej). Nie wiadomo, jak będzie w sezonie bieżącym, ale wysokie obłożenie drzew pąkami oraz łagodny jak do tej pory przebieg warunków pogodowych przemawia za tym, że zabiegi regulacji owocowania będą powszechnie przeprowadzane.

O ile sama zasadność przerzedzania zawiązków nie jest kwestionowana, to właściwy termin tego zabiegu rodzi już wiele wątpliwości. Wstępnym etapem regulowania owocowania jest selektywne cięcie ręczne drzew, którego intensywność dostosowuje się do zapąkowania. Pozwala ono również usunąć słabsze pędy, obłożone nadmierną liczbą pąków, które nie byłyby w stanie wykarmić zawiązków na tyle, aby zapewnić im odpowiednią jakość. Czynnikiem regulującym owocowanie może być także cięcie mechaniczne – jego termin i intensywność. Później stosuje się już zabiegi chemiczne, które spełniają funkcję regulowania owocowania. Wczesne przerzedzanie na etapie kwitnienia ma wielu przeciwników, chociaż niesie za sobą również korzyści.

Przerzedzanie na etapie kwitnienia – za i przeciw

Główny powód, dla którego w polskich sadach nie stosuje się powszechnie wczesnego przerzedzania na etapie kwitnienia, to wysokie zagrożenie przymrozkami wiosennymi. Decydując się na zabieg w fazie kwitnienia, sadownik nie może być pewien, czy po jego przeprowadzeniu nie wystąpią jeszcze spadki temperatury, które ograniczą plon poniżej założonego poziomu. Trudniej mu również ocenić, jak warunki panujące w danym sezonie wpłyną na skuteczność zapylenia. Natomiast po kwitnieniu sytuacja jest już klarowna i dobranie takiej intensywności przerzedzania chemicznego, która zapewni plon pożądanej wielkości, wydaje się mniej ryzykowne.

Jednak istnieją również argumenty, które przemawiają za wczesnym przerzedzaniem. Zrzucenie nadmiaru kwiatów pozwala lepiej wykorzystać składniki pokarmowe, bo drzewo nie odżywia nimi zawiązków, które i tak opadłyby wskutek późniejszego przerzedzania. Ma to swoje przełożenie na ilość i jakość plonu owoców.

Ponadto wykonanie przerzedzania kwiatów we właściwym terminie powoduje, że główny plon stanowić będą owoce z kwiatów centralnych (zw. królewskimi), które charakteryzują się najlepszą jakością.

Faza kwitnienia pozwala stosować preparaty o działaniu parzącym, co może być tańsze niż stosowane później regulatory wzrostu (chociaż nie jest to regułą, bo kwas naftylooctowy jest stosunkowo tanią substancją, a nawozy azotowe wykorzystywane do przerzedzania podczas kwitnienia notują obecnie wzrosty cen, co w połączeniu z ich wysokim zużyciem na przerzedzanie kwiatów, wcale nie musi oznaczać korzyści ekonomicznych w porównaniu z przerzedzaniem po kwitnieniu). Możliwy, a czasem konieczny jest również kombinowany program przerzedzania, w którym wykonuje się zabiegi w trakcie kwitnienia, a później regulatorami wzrostu po zawiązaniu owoców.

W zależności od stosowanej substancji oraz przebiegu pogody, negatywnym następstwem przerzedzania wykonywanego podczas kwitnienia może być poparzenie liści i ograniczenie intensywności fotosyntezy. W przypadku substancji preferowanej, jaką jest tiosiarczan amonu (ATS), praktyka pokazuje, że przy odpowiednim stężeniu i prawidłowych warunkach wykonywania oprysku nie obserwuje się istotnych strat (nie można aplikować go na wilgotne tkanki zielone; po zabiegu nie powinny występować opady deszczu, mżawki ani rosa; okresy wysokiej wilgotności względnej, kiedy opóźnione jest obsychanie liści nie są odpowiednim terminem aplikacji).

Niezależnie od tego, czy przerzedzanie wykonuje się w trakcie kwitnienia, czy już po nim, skutki zabiegu mogą być dosyć nieprzewidywalne. Reakcja roślin zależy m. in. od warunków pogodowych, potencjału plonotwórczego, odmiany, formy koron czy wieku nasadzenia. Łatwiejsze do przewidzenia są jednak skutki przerzedzania podczas kwitnienia, ponieważ jest ono oparte na dużo prostszej zasadzie (zniszczenie znamion słupków). Późniejsze przerzedzanie to już ingerencja w metabolizm roślin przy pomocy regulatorów wzrostu, a więc zabieg o znacznie bardziej złożonym mechanizmie.

Zdarza się, że po kwitnieniu trudno znaleźć okno pogodowe umożliwiające optymalną skuteczność działania regulatorów wzrostu. Wówczas lepiej, gdy owocowanie zostało już częściowo ograniczone podczas kwitnienia.

Na czym polega przerzedzanie podczas kwitnienia?

Praktyka ta polega na na stosowaniu substancji o działaniu parzącym, które – naniesione na kwiaty – uszkadzają delikatne znamiona słupków, wskutek czego nie mogą one przyjąć pyłku i nie dochodzi do zapłodnienia. Nie jest możliwe kiełkowanie pyłku i nie jest wytwarzana łagiewka pyłkowa. Uszkadzane nie są kwiaty, w których doszło już do zapłodnienia, co jest bardzo ważne z punktu sterowania efektem zabiegu.

Jak wcześniej wspomniano, najbardziej korzystne jest, gdy wysoki udział w plonie mają owoce pochodzące z zapłodnienia kwiatów centralnych. Należy więc wybrać taki termin oprysku, który pozwoli przerzedzić mniej wartościowe kwiaty boczne (w okółku). Kwiaty centralne rozwijają się wcześniej niż pozostałe i zostają wcześniej zapylone. Najlepszym terminem jest zatem taki, w którym doszło już do zapłodnienia kwiatów centralnych (po wykonaniu oprysku nic im się więc nie stanie), a nie zostały jeszcze zapłodnione kwiaty boczne, których częściowo chcemy się pozbyć.

Planowanie terminu przerzedzania kwiatów

Przy planowaniu terminu oprysku ważne jest wyznaczenie momentu, w którym w przybliżeniu doszło już do zapłodnienia kwiatów centralnych. Proces ten zależy od temperatury. Czas potrzebny do zapłodnienia w zakresie do 15 °C zmniejsza się wraz ze wzrostem temperatury.

Do zapłodnienia kwiatu potrzeba:

  • w temperaturze 5 °C ok. 280 - 290 h;
  • 8 °C:  ok. 210 - 220 h;
  • 10 °C: ok. 160 – 170 h;
  • 13 °C: ok. 95 - 105 h;
  • ≥ 15 °C: ok. 50 h.

Oczywiście temperatura w ciągu dnia i nocy jest dynamiczna. To bardzo utrudnia wyznaczenie przybliżonego terminu, w którym doszło do zapłodnienia kwiatów. „Postęp” zapłodnienia zmienia się w czasie i proces przebiega szybciej, kiedy w ciągu dnia przez dwie godziny mamy temperaturę 13 °C, po czym zwalnia, gdy przez kolejne dwie godziny mamy 12 °C. Jeżeli pełne zapłodnienie uznamy za całość (1), to większy jej ułamek dokona się w ciągu godziny temperatury wyższej niż niższej.

Do bardziej precyzyjnego wyznaczenia momentu zapłodnienia kwiatów centralnych pomocny może być kalkulator umieszczony w poniższym pliku .xls. Korzystanie z niego wymaga jednak monitorowania temperatury co godzinę, począwszy od momentu, kiedy rozwinęła się większość kwiatów centralnych i mogło dojść do ich zapylenia. Możliwe jest skorzystanie z danych ze stacji meteorologicznej.

KALKULATOR

Orientacyjnym terminem zabiegu przerzedzania kwiatów jest moment, gdy zaczynają zasychać i opadać płatki korony kwiatów centralnych, a kwiaty w okółku niedawno się rozwinęły. Jeżeli kwiaty boczne są jeszcze w fazie różowego pąka, to oprysk spowoduje brązowienie ich płatków korony, ale znamię słupka nie zostanie uszkodzone. Efektu przerzedzania nie będzie lub zostanie znacznie ograniczony.
Wspomniany, pierwszy termin dotyczy kwiatów na pędach starszych niż jednoroczne. Drugi (ewentualnie trzeci zabieg w przypadku kwitnienia rozciągniętego w czasie) może zostać przeprowadzony, gdy rozwiną się kwiaty na krótkopędach i pędach jednorocznych. Opiera się on na tej samej zasadzie – kwiaty boczne mają zostać zniszczone po zapłodnieniu kwiatów centralnych.
Odstęp między kolejnymi zabiegami powinien wynosić minimum 3 dni.

Moment zapłodnienia kwiatów centralnych nie jest jedynym czynnikiem, który powinien być brany pod uwagę przy wyznaczaniu terminu zabiegu. Aby uniknąć poparzeń liści, należy aplikować ciecz roboczą na tkanki suche. W ciągu przynajmniej kilku – kilkunastu godzin nie mogą one ulec zwilżeniu, nie tylko opadami deszczu, ale również rosą. Oknem pogodowym do chemicznego przerzedzania kwiatów są więc bezdeszczowe okresy o wysokiej temperaturze. Wyższa temperatura w momencie aplikacji podnosi skuteczność przerzedzania kwiatów.

Substancje wykorzystywane do chemicznego przerzedzania kwiatów

Substancją zalecaną do chemicznego przerzedzania kwiatów jest nawóz tiosiarczan amonu (ATS), który stosuje się w dawkach 10 – 15 kg/ha (przeważnie 12 kg w 500 l wody na ha). Badania potwierdzają jego wysoką skuteczność na tle innych substancji oraz nieznaczny lub akceptowalny stopień uszkodzeń liści, o ile stosuje się go zgodnie z zaleceniami.

W Stanach Zjednoczonych do regulowania owocowania na etapie kwitnienia stosuje się również ciecz siarkowo – wapienną. Źródła podają, iż jest ona w stanie nie dopuścić do zapłodnienia kwiatu jeszcze przez 24 h po skiełkowaniu pyłku. Substancja ta (podobnie jak ATS) ogranicza także intensywność fotosyntezy, co ma dwie konsekwencje - dobrą i złą. Z jednej strony, podnosi skuteczność przerzedzania, bo wprowadza roślinę w stan stresu. Z drugiej strony, spadek intensywności fotosyntezy po zastosowaniu cieczy siarkowo – wapiennej może być nadmierny i mieć długotrwały, negatywny wpływ na wegetację, co przyczyni się do zwiększonego opadu czerwcowego. Innym, niepożądanym skutkiem stosowania cieczy siarkowo – wapiennej mogą być ordzawienia owoców. W Polsce, gdzie inaczej niż w USA, nie ma w sprzedaży standaryzowanych preparatów z cieczą siarkowo – wapienną, stosowanie tego samodzielnie sporządzonego środka może być ryzykowne. W Stanach Zjednoczonych stosuje się ciecz siarkowo – wapienną podczas kwitnienia nie tylko dla uzyskania efektu regulowania owocowania, ale również w celu przeciwdziałania zarazie ogniowej.

Czytaj więcej: Kwitnienie - ochrona jabłoni i grusz przed zarazą ogniową

Innym nawozem, który również był w badaniach brany pod uwagę jako środek do przerzedzania kwiatów jest mocznik. Źródła potwierdzają jego skuteczność w stężeniu 3 – 4%. Stosowanie tego nawozu jest jednak obarczone wyższym ryzykiem poparzeń liści okółkowych, a przecież odpowiadają one za odżywienie zawiązków i stymulują ich zaopatrywanie w wapń. Dlatego stwierdzono, że przerzedzanie przy pomocy mocznika zwiększa ryzyko GPP i może obniżać trwałość przechowalniczą owoców. Wspomina się również o ordzawieniach skórki jako negatywnym następstwie stosowania mocznika w przerzedzaniu.

W badaniach australijskich chlorek sodu (sól kuchenna) zastosowany w stężeniu 2 – 5% spowodował nadmierne przerzedzenie zawiązków odmiany Jonagold, ale nie wystąpiły ordzawienia owoców. Z kolei w badaniach prowadzonych w Polsce nad odmianą Szampion, zastosowanie soli w stężeniu 1 – 1,5% w pełni kwitnienia za słabo ograniczyło owocowanie, ale przyczyniło się do lepszego wybarwienia owoców. Z uwagi na brak odpowiednich danych i duże ryzyko, nie powinno się stosować chlorku sodu do regulowania owocowania, jednak substancja ta ma potencjał do dalszych badań.

Komentarze

Brak komentarzy

Napisz nowy komentarz