Portal sadownika

To koniec ery ręcznie rwanej wiśni?

04-08-2021 Portal-Sadownik.pl

To koniec ery ręcznie rwanej wiśni?

Każdego roku, kiedy dyktowane przez przetwórnie ceny owoców sięgają dna, wydaje się nam, że chyba gorzej już być nie może. Jednak przychodzi kolejny sezon, wzrastają koszty produkcji i oczekiwania płacowe pracowników, a oferowane w skupach stawki znów wprawiają w zdumienie, bo okazują się być jeszcze niższe niż zakładali nawet najwięksi pesymiści.

Nad patologią rynku owoców przemysłowych można by długo się rozwodzić. Żadnemu sadownikowi nie potrzeba jej tłumaczyć, bo ma z nią co sezon do czynienia, niezależnie od produkowanego gatunku. Czy to wiśnia, agrest, porzeczka czy jabłko – reguły gry są te same: jednorazowy bodziec w postaci skoku cen, a później kilkuletni wyzysk rzeszy producentów. Nie inaczej jest z porzeczką czarną i maliną, bo okresowe wzrosty ich stawek to dla kartelu przetwórczego dobra inwestycja, która ma za zadanie – z jednej strony – uspokoić nastroje wśród obecnych plantatorów, a z drugiej - zapewnić wzrost powierzchni nasadzeń i kilkuletnie żniwa.

Na bardzo złą sytuację w branży skarżą się producenci wiśni. W bieżącym sezonie, z powodu bardzo niskich stawek skupu, wielu sadowników postanowiło w ogóle nie przystępować do zbioru owoców. Ponieważ niskie ceny wiśni utrzymują się od kilku lat, a koszty ich produkcji rosną, niektórzy producenci deklarują, że jesienią wykarczują sady i posadzą na ich miejsce inny gatunek albo całkiem zrezygnują z sadownictwa i zajmą się inną pracą. Inni, myślący bardziej zachowawczo, albo ci, których po prostu nie stać na wymianę nasadzeń, zapewne jeszcze poczekają i będą przyglądać się rozwojowi sytuacji w kolejnych sezonach.

Czy po bieżącym sezonie czeka nas gwałtowny spadek produkcji wiśni?

Pojawiają się komentarze, że po tym sezonie w produkcji wiśni nastąpi jakiś wyraźny krach i gwałtowny spadek powierzchni nasadzeń. Jest co likwidować - wiśnia jest w Polsce drugim co do popularności gatunkiem drzew owocowych, a powierzchnia jej uprawy wyniosła w 2018 roku 29 242 ha (dane GUS).  

Opinie te wydają się jednak pochopne. Nieopłacalna produkcja wiśni będzie się raczej kurczyła stopniowo, począwszy od mniejszych, produkujących tradycyjnie sadów, w których koszty są zbyt wysokie.

Za stopniowym, a nie gwałtownym zmniejszaniem się areału uprawy wiśni przemawia kilka faktów. Trzeba mieć na uwadze, że wymiana sadu jest kosztowną inwestycją, którą rozplanowuje się na kilka sezonów. Trudno wskazać inny gatunek roślin sadowniczych, którego uprawa byłaby opłacalna, a więc zapewniłaby szybki zwrot kosztów inwestycji oraz zagwarantowała zarobek w kolejnych latach. Nawet produkcja borówki amerykańskiej, którą przez wiele lat uważano za bezpieczną przystań, dobrnęła w tym roku do ściany.

Jeżeli wierzyć informacjom publikowanym w Internecie, szkółkarze mieli w poprzednim roku wiele zamówień na drzewka wiśni Łutówki (może do nowych sadów pod zbiór kombajnowy?). Za jakiś czas sady te wejdą w okres owocowania i - skoro już zostały posadzone - prędko nie będą karczowane.

Poza tym prowadzenia rodzinnego gospodarstwa rolnego nie można porównywać do prowadzenia innej firmy, którą zamyka się, kiedy przestaje się opłacać. Rolnicy są bardziej związani z odziedziczonym po rodzicach majątkiem i większość prędzej weźmie kredyt niż łatwo się go pozbędzie.   

Co dalej z wiśnią do ręcznego zbioru?

Najbardziej wątpliwa jest opłacalność produkcji wiśni na potrzeby przemysłu (mrożenie, kompoty), która wymaga zaangażowania pracowników do ręcznych zbiorów owoców. Po pierwsze, polska produkcja ogrodnicza zmaga się z niedoborami siły roboczej. Uzależniona jest od napływu pracowników sezonowych z zagranicy. Sytuacja w tej kwestii nie jest stabilna, co dobitnie pokazał poprzedni sezon, kiedy z powodu koronawirusa przyjazd Ukraińców do kraju stanął pod znakiem zapytania. Nie jest pewne, czy w przyszłości ponownie nie zabraknie rąk do pracy.

Po drugie, wymagania płacowe pracowników sezonowych wzrastają, a konkurują o nich nie tylko producenci owoców, warzyw i ziół, ale także podmioty działające w innych branżach (np. w budownictwie) oraz firmy zagraniczne. Dziś sadownicy płacą rwaczom 70 gr od kg zebranych wiśni. Aktualnie oferowana przez skupy cena wiśni do mrożenia wynosi 1,3 zł za kg. Sadownikowi zostaje zatem 60 gr (czyli mniej niż rwaczowi), w których zawierają się jeszcze koszty cięcia, nawożenia, oprysków itp. Ile te koszty wynoszą? – to wymagałoby przeprowadzenia osobnej, porządnej kalkulacji, gdyż koszty produkcji podawane przez niektórych sadowników na forum są mało wiarygodne (np. 3 zł na kg).

Przy dobrym plonie wiśni rzędu 20 t z ha, na który można liczyć przy prawidłowej agrotechnice w bieżącym, korzystnym pogodowo sezonie, po odliczeniu kosztów zbioru sadownikowi zostaje 12 000 zł (od kwoty tej należy jeszcze odliczyć nakłady na nawozy, ŚOR itp.). Wynikałoby z tego, że mało powierzchniowe gospodarstwa sadownicze zajmujące się uprawą wiśni praktycznie nie mają racji bytu. Rodzinnie pracować przez cały rok na 3 ha, aby uzyskać z tego około 30 000 zł zarobku? Bardziej opłaca się oczywiście gospodarowanie na większych powierzchniach, jednak to wymaga więcej pracy i większych nakładów.

Wszystkie te trudności – problemy z pracownikami sezonowymi, rosnące koszty produkcji i malejące ceny skupu – przyczynią się do tego, że produkcja wiśni ze zbiorem ręcznym będzie traciła na popularności.

Zbiór kombajnowy alternatywą dla ręcznego rwania?

Alternatywą dla zbioru ręcznego jest zbiór mechaniczny. Sadownicy zwracają uwagę, że w uprawach przemysłowych, w których możliwe jest zmechanizowanie zbioru (np. porzeczka, agrest, aronia), zbiór ręczny traci rację bytu. Owoce zbierane przy pomocy maszyn osiągają niższe stawki, jednak jest to fundamentalne uproszczenie produkcji.

Pozostaje tylko kwestia jakości tych owoców. Wiśnia na kompoty czy do mrożenia to kierunek produkcji przemysłowej wymagający owoców lepszego wyboru. Wiśnie zbierane przy pomocy otrząsarek, które są najpopularniejszym w Polsce rozwiązaniem mechanicznym, skupowane są jako towar PW do tłoczenia. Otrząsarka nie zapewnia jakości owoców, która byłaby akceptowana przez przetwórnie na mrożenie i kompoty.

Rozwiązaniem mógłby być zbiór kombajnowy, pod warunkiem, że stosowane rozwiązania zapewniałyby wysoką jakość towaru – czystość partii owoców, brak uszkodzeń i sokowania wiśni. Zakup kombajnu to jednak ogromny wydatek (nawet kilkaset tysięcy zł), który kalkuluje się jedynie w przypadku wielkopowierzchniowej uprawy wiśni (ewentualnością jest dokonanie jego zakupu w ramach grupy producenckiej).

Sad musi zostać odpowiednio przygotowany do zbioru kombajnowego. Niezbędne jest posadzenie drzew w odpowiednim rozstawie (np. 4 m szerokości w międzyrzędziach, odległość między drzewami w rzędzie 1,5 – 2 m) oraz prawidłowe ich prowadzenie (maksymalnie 3,5 m wysokości). Na dużym obszarze sadu najlepiej prowadzić cięcie mechaniczne. Agrotechnika powinna pozwalać na produkcję owoców jak najlepszej jakości, gdyż kombajn – w przeciwieństwie do rwaczy – nie ma możliwości ich selekcjonowania. Do podstawionego pojemnika trafiają więc wiśnie mniejsze i większe, zdrowe i chore, które mogą być tylko pobieżnie przebierane przez pracowników zatrudnionych do obsługi kombajnu.

Istotne jest też zrównoważone nawadnianie, aby nie było problemów z wyciekiem soku po oderwaniu wiśni od ogonka (a co w przypadku bardzo deszczowego sezonu – osłony jak na czereśniach?). Zbiór kombajnowy wiąże się z mniejszą dokładnością, a więc większymi stratami – więcej owoców pozostaje na drzewie.

Jak na razie, zbiór kombajnowy pozostaje jednak abstrakcją dla rzeszy mniejszych sadowników prowadzących tradycyjną uprawę wiśni. W najbliższych latach okaże się, czy produkcja wiśni podąży w tym kierunku. Pewne jest, że zmiana modelu produkcji w skali całego kraju wymaga dużo czasu.

Związane z tematem

Mechaniczny zbiór uratuje opłacalność uprawy wiśni? Przegląd rozwiązań polskich firm.

Węgierskie odmiany wiśni przyszłością produkcji deserowej?

Komentarze

Brak komentarzy

Napisz nowy komentarz