Portal sadownika
13-04-2021 Portal-Sadownik.pl

Zrób to sam - niebezpieczny trend w ogrodnictwie działkowym

Na wielu portalach niekoniecznie ściśle związanych z tematyką ogrodniczą, znaleźć można „porady”, aby drzewa i krzewy owocowe, warzywa oraz rośliny ozdobne, traktować specyfikami dostępnymi w kuchni czy w garażu każdego gospodarstwa domowego. Po co wydawać pieniądze na firmowe środki ochrony roślin, skoro większości chorób i szkodników można ustrzec się, stosując substancje, które mamy pod ręką? – piszą autorzy wskazówek ogrodniczych.

Do tego typu nie sprawdzonych informacji należy odnosić się z dużą rezerwą, pamiętając, że ich autorzy często nie mają odpowiednich kwalifikacji, aby prowadzić doradztwo ogrodnicze, lecz są najemnymi copywritterami, piszącymi teksty na zadany temat – dziś o drzewach owocowych, jutro o programie telewizyjnym, zaś pojutrze o czymś jeszcze innym, zapewne o koronawirusie. Nie biorą odpowiedzialności za ewentualne straty, które mogą powstać po zastosowaniu się do ich błędnej porady. W najlepszym razie efekt będzie żaden, jednak możliwe są również negatywne następstwa w postaci uszkodzeń roślin i pozbawienia się plonu owoców na cały sezon.

Tego rodzaju teksty pisane są na zasadzie zabawy w głuchy telefon – ktoś coś przeczyta, usłyszy, doda coś od siebie… i gotowe. Dlatego jest bardzo istotne, aby szukać wiedzy w sprawdzonych źródłach – literaturze ogrodniczej, prasie (np. w „Działkowcu”) czy w profesjonalnych portalach branżowych.

Nie jest prawdą, że rośliny ogrodnicze można opryskiwać czy nawozić czymkolwiek, co mamy pod ręką. Większość tych gatunków jest wrażliwa na wszelkie błędy w agrotechnice.  

Mit nr 1 – oleje spożywcze przeciwko szkodnikom

Jedną z takich błędnych porad, jest zalecanie oprysków roślin sadowniczych przeciwko szkodnikom olejami spożywczymi – np. olejem rzepakowym czy słonecznikowym.

Oczywiście, nawet w profesjonalnej produkcji sadowniczej wykorzystuje się oleje jako środki zwalczające różne gatunki szkodników (np. przędziorki, mszyce, czerwce, miodówki). Są to jednak gotowe preparaty olejowe z dodatkiem emulgatora, czyli substancji umożliwiającej ich roztworzenie się w wodzie. Takie środki tworzą jednorodną emulsję wodną, którą łatwo wypryskać i nanieść na powierzchnię roślin.

Olej spożywczy, po dodaniu go do wody, rozwarstwi się w zbiorniku opryskiwacza, w którym nie ma mieszadła. Wypłynie na wierzch, podobnie jak olej dolany do szklanki wody. Najpierw wypryskana zostanie woda, natomiast później – czysty olej, który może zatkać filtr opryskiwacza oraz mieć fitotoksyczny wpływ na części zielone roślin.

W niektórych „poradach” zaleca się dodanie do oleju płynu do mycia naczyń jako sposobu umożlwiającego wymieszanie oleju z wodą. Powstała w efekcie ciecz będzie się pienić, ponadto zawarte w płynie do naczyń detergenty mają szkodliwy wpływ na wzrost roślin – wystarczy przeprowadzić szkolne doświadczenie z rzeżuchą, aby się o tym przekonać.

Dlatego też, planując wiosenne opryski olejami, wykorzystujmy w tym celu sprawdzone i bezpieczne preparaty ze sklepów ogrodniczych, które mają etykietę informującą o prawidłowym sposobie ich stosowania; za które ich producent bierze odpowiedzialność. Przykłady preparatów olejowych dostępnych w małych opakowaniach to Laser 940 EC czy też Emulpar 940 EC.

Mit nr 2 - ocet jako sposób na zakwaszenie wody do oprysku lub podlewania roślin

Jak wszystkim wiadomo, ocet ma kwasowy odczyn, gdyż produkt ten jest roztworem kwasu octowego (przeważnie 10 – procentowym).

Jednak nie wszystkie substancje posiadające kwasowe pH nadają się do stosowania jako zakwaszacze wody do oprysku czy wody do podlewania roślin kwasolubnych (borówki wysokiej, rododendronów).

Dosyć powiedzieć, że kwas octowy testowany jest jako naturalny środek chwastobójczy. Substancja ta wykazuje działanie parzące względem zielonych części roślin. Negatywnie wpływa również na wzrost podlewanych nimi roślin. Dlatego octu nie powinniśmy stosować w opisanych celach.

Dużo bezpieczniej zastosować specjalne zakwaszacze wody dostępne w sklepach ogrodniczych.

Mit nr 3 - fusy od kawy zakwaszają podłoże pod borówki

Borówka wysoka wymaga do wzrostu kwasowego odczynu gleby. Jej preferencje względem pH zawierają się w zakresie 3,8 – 4,5. Jeżeli na danym stanowisku takowego odczynu nie posiadamy, należy glebę przed posadzeniem roślin odpowiednio zakwasić. W przeciwnym razie ich wzrost będzie upośledzony.

W niektórych poradnikach zaleca się mieszanie podłoża przed sadzeniem roślin z fusami od kawy lub też nanoszenie ich na powierzchnię gleby wokół rosnących krzewów. Ma być to sposób na zakwaszenie podłoża.

Rzeczywiście, kawa jest napojem o kwaśnym odczynie. Podobnie pozostałe po niej fusy. Pomiary pH wskazują jednak, że wynosi ono 5,5 – 6,2. Jest zatem kwaśne lub tylko lekko kwaśne, podczas gdy borówka wymaga podłoża silnie kwaśnego. pH fusów od kawy jest idealne dla truskawek, malin i agrestów, ale dla borówek jest wciąż zbyt wysokie. Fusy mogą być stosowane jako dodatek do podłoża, który wzbogaci je w materię organiczną, ale nie uzyskamy dzięki ich stosowaniu odczynu odpowiedniego dla tak wymagającej rośliny jak borówka amerykańska.

Aby zakwasić ziemię pod borówki, można stosować nawozy fizjologicznie kwaśne (siarczan amonu) bądź zastosować siarkowanie podłoża.

Czytaj więcej: Siarkowanie - zabieg obniżający pH gleby w uprawie borówki

Mit nr 4 - smalec do zabezpieczania ran po cięciu

Ktoś wpadł na pomysł, aby smalec wieprzowy wykorzystać do zabezpieczania większych ran po cięciu drzew owocowych lub innych uszkodzeń roślin, np. pęknięć mrozowych.

To zła rada – smalec zatrzyma wilgoć na powierzchni rany i stworzy warunki dogodne do rozwoju patogenów. Nie ma właściwości dezynfekujących. Efekt będzie dużo gorszy niż gdyby ranę zostawiono w spokoju i pozwolono roślinie ją zregenerować.

Dawno temu stosowano mieszaninę smalcu, wosków roślinnych i wosku pszczelego podczas szczepienia do zabezpieczania przed wysychaniem odsłoniętych tkanek roślin. Cel tego zabiegu był jednak inny niż przy zabezpieczaniu ran po cięciu.

Większe ubytki po cięciu drzew i krzewów zasmarowujemy białą farbą emulsyjną z dodatkiem preparatu miedziowego, Funabenem, Sztuczną Korą (dostępna w Internecie lub sklepach ogrodniczych za grosze), a jeśli nie – pozostawiamy ranę bez niczego, pozwalając roślinie ją wygoić.

Oczywiście celem niniejszego artykułu nie jest zniechęcenie Państwa do wykonywania przydatnych w ogrodzie specyfików we własnym zakresie. Wiele takich domowej roboty środków sprawdza się w praktyce ogrodniczej. Wymienić można choćby gnojówki i wyciągi roślinne czy mydło potasowe. Jednak nawet w przypadku tych naturalnych środków, możemy wyrządzić roślinom krzywdę, przygotowując je i stosując w nieodpowiedni sposób.

Związane z tematem

Jak przywrócić świetność starym drzewom owocowym?

Popiół z pieca kominkowego to świetny nawóz ogrodniczy

Komentarze

Brak komentarzy

Napisz nowy komentarz