Portal sadownika

W sprzedaży Ligol, Szampion, Szara Reneta i McIntosh - czy zrywanie niedojrzałych owoców się opłaca?

12-09-2020 Portal-Sadownik.pl

W sprzedaży Ligol, Szampion, Szara Reneta i McIntosh - czy zrywanie niedojrzałych owoców się opłaca?

Często spotyka się na rynkach hurtowych odmiany owoców, które nie powinny być jeszcze w sprzedaży. Zrywa się je przedwcześnie, zanim osiągną charakterystyczne walory smakowe, właściwe wybarwienie, miękkość miąższu. Nie będziemy gołosłowni – nie ma jeszcze połowy września, a na rynek hurtowy napływają szerokim strumieniem odmiany jabłek takie jak Szampion, Ligol, Szara Reneta czy McIntosh, którym daleko jeszcze do dojrzałości zbiorczej.

Dojrzewanie owoców, a więc nabieranie przez nie walorów smakowych i odżywczych, jest długotrwałym procesem. Polega on powolnym zaopatrywaniu owoców przez roślinę w substraty i związki chemiczne, które się w nich odkładają. Dojrzewając, owoc gromadzi w swoich tkankach cukry, witaminy, barwniki i inne związki biologicznie czynne o wielkim znaczeniu prozdrowotnym. Zachodzące procesy biochemiczne wymagają czasu. Przedwczesne zerwanie owocu, czyli odcięcie drogi transportowej do wymiany substancji między nim a rośliną, uniemożliwi uzyskanie przezeń pożądanego smaku.

Sadownikami, którzy decydują się na przedwczesny zbiór powoduje przede wszystkim chęć większego zysku ze sprzedaży jabłek. Chcą być pierwsi, wiedząc o tym, że w początkowym momencie pojawienia się w handlu lubianej przez konsumentów odmiany następuje „zachłyśnięcie się” rynku. Wówczas, przy niskiej podaży towaru, można windować wyższe stawki sprzedaży.

Gdyby ta praktyka nie udawała się od lat, nikt by jej nie stosował. Prawda jest jednak taka, że cały czas trafiają się odbiorcy niedojrzałych odmian śliwek, jabłek czy gruszek, gotowi za ten niepełnowartościowy towar słono przepłacić. Zachęceni zyskiem sadownicy, którym w jednym roku udało się więcej zarobić, powtarzają ten schemat w sezonie następnym.

Rodzi to jednak negatywne konsekwencje dla całego rynku. Pośrednicy zniechęcają się do zakupu danej odmiany, mając na względzie, że słabo się sprzedawała. Z kolei spożywca, jeżeli na takie niedojrzałe owoce się skusi, zaczyna ich gorzki smak kojarzyć z daną odmianą (bądź co gorsza – gatunkiem owocu) i w przyszłości unikać będzie jej kupna. Krótkotrwały zysk pojedynczych sadowników ze wprowadzania na rynek niedojrzałych owoców ma zatem przełożenie na spadek popytu w długiej perspektywie dla wszystkich producentów.

Niemniej zwróćmy uwagę, że sprzedaż owoców niedojrzałych nie może być postrzegana jednostronnie negatywnie. Owoce te mają swoją grupę odbiorców, która do licznych może nie należy, ale nie powinno się jej pomijać. Zaliczają się do niej osoby chore na cukrzycę i uczulone. Niedojrzałe owoce zawierają mniej cukru, dzięki czemu są bezpieczniejsze dla diabetyków. Są również uboższe w związki mogące powodować alergie pokarmowe. Także w dietach dla ludzi otyłych zaleca się spożywanie owoców niedojrzałych, które nie tylko są mniej kaloryczne, ale dodatkowo zawierają więcej wartościowego błonnika, który usprawnia pasaż treści jelitowej. Odrębną kategorię stanowią osoby, którym niedojrzałe jabłka po prostu smakują – bo takie kwaśne lubią i chcą je jeść. A zatem wszystko, byle z umiarem...   

Komentarze

Brak komentarzy

Napisz nowy komentarz