Portal sadownika

Po co organizuje się protesty?

26-01-2022 Portal-Sadownik.pl

Po co organizuje się protesty?

Frekwencja na wczorajszym proteście zorganizowanym przez Związek Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej pod centrum logistycznym Biedronki w Parzniewie była – obiektywnie – bardzo niska. Przybyło około kilkudziesięciu osób, w porywach do stu. Można więc przyjąć, że jeden sadownik przypadał na jeden grosz w cenie jabłek deserowych, za którą sieci handlowe skupują owoce.  

Protest został zorganizowany jako reakcja na próby wymuszenia przez sieci handlowe na swoich dostawcach długoterminowych umów na dostarczanie jabłek deserowych w cenach rzędu 60 gr za kg. Są to stawki bardzo zbliżone do cen jabłek przemysłowych. W przypadku dyskutowanych kwot nie może być mowy nawet o zwrocie kosztów produkcji owoców wysokiej jakości, a co dopiero o zwrocie kosztów przechowywania towaru w chłodniach. Utrzymanie się takich stawek przez kolejne miesiące, to jest w lutym, marcu, kwietniu w zasadzie przekreśliłoby nadzieje producentów na wzrost cen jabłek w bieżącym sezonie przechowalniczym. Komory chłodnicze cały czas pracują i pobierają drożejącą energię elektryczną. Zegar tyka, a więc tych kilka kolejnych miesięcy będzie kluczowe dla wyniku ekonomicznego produkcji jabłek. Bo tylko patrzeć, a przyjdzie późna wiosna i na rynku zaczną pojawiać się świeże owoce sezonowe z 2022 roku. Wtedy o korzystnej sprzedaży jabłek nie będzie już mowy – pokazał to doskonale rok 2021.

Jak słusznie zauważył pan Krzysztof Cybulak, wiceprezes ZSRP, niskie ceny narzucane sadownikom przez sieci handlowe to problem wszystkich producentów, niezależnie od kanału sprzedaży. Jeżeli tak istotne w polskiej strukturze rynku podmioty wymuszą dostarczanie jabłek deserowych w cenie 60 gr za kg, to będzie to miało wpływ na ceny oferowane przez innych kontrahentów, którzy nie będą chcieli płacić za jabłka kwot istotnie wyższych niż markety. Producenci, którzy sprzedają swój towar w indywidualnych transakcjach z odbiorcami zagranicznymi i udaje im się w ten sposób uzyskać stawki nieco wyższe niż te aktualnie obowiązujące, stanowią jakąś garstkę. Większość funkcjonuje w tradycyjnych układach rynkowych i skutki dyktatu cenowego sieci handlowych ich nie ominą.

Przyczyny niechęci sadowników do udziału w protestach i walki o wspólny interes mogą być różne. Prawdopodobnie każda z nich miała swój mniejszy bądź większy wpływ na wczorajszą frekwencję, po której – powiedzmy sobie szczerze – trudno oczekiwać, aby ktokolwiek jeszcze traktował naszą branżę poważnie. Przyczyną mogło być lenistwo; oczekiwanie, że problemami sadownictwa zajmie się kto inny. Mogły to być jakieś osobiste zastrzeżenia co do samego Związku czy osób reprezentujących jego struktury. Brak wiedzy o spontanicznie zorganizowanym proteście. Wreszcie – i to chyba była przyczyna najistotniejsza – brak wiary w to, że ta forma walki o wspólne interesy może cokolwiek zmienić w warunkach nowej rzeczywistości rynkowej.

Jest faktem, że zainteresowanie społeczeństwa oraz mediów problemami polskiego sadownictwa jest znikome. Lata temu protesty sadowników były czymś, co wzbudzało powszechne zainteresowanie, wiele się o tym wszędzie mówiło. Dziś te pikiety mało kogo już obchodzą. Społeczeństwo polskie rozwija się w kierunku tego, co znamy z Zachodu Europy... Co pracownika korporacji z Warszawy, Wrocławia czy Krakowa interesują problemy polskich rolników? Co najwyżej tyle, że wskutek blokady drogi nie może dojechać do pracy w swoim biurowcu. Jest jednak prawdą, że media po prostu o tych problemach powszechnie nie informują. Prasa, radio, telewizja oraz portale internetowe mają coraz większy wpływ na poglądy i zachowania ludzi. Zmuszają ich do tłumnego udziału w różnych przedsięwzięciach czy też poddawania się jakimś (często zupełnie idiotycznym) zachowaniom, a ludzie, niewiele myśląc, robią to, co akurat mówią w telewizorze. Kto ma po swojej stronie media, ten ma władzę, ale wydaje się, że sadownictwo na stałe już wypadło z medialnego obiegu. Zresztą trudno się dziwić – po co ekipa telewizyjna miałaby filmować garstkę producentów jabłek pod Biedronką?

Niechęć do udziału w protestach może też wynikać z tego, że coraz więcej sadowników dostrzega główną przyczynę obecnych problemów – patologiczną sytuację na rynku owoców, na którą składa się nadprodukcja odmian bez jakiejkolwiek przyszłości handlowej (Gloster, Idared) oraz odmian wyraźnie schyłkowych (Ligol, Szampion), chaos organizacyjny, zbyt niska jakość produkowanych owoców, produkcja jabłek przemysłowych w technologii deserowej itd. Coraz więcej producentów winę za obecną zapaść w handlu dostrzega nie w działaniach podmiotów zajmujących się obrotem jabłkami, ale w samej branży, która mimo upływu 8 lat od wprowadzenia rosyjskiego embarga, nie potrafiła dostosować się do wymagań nowoczesnego rynku, licząc, że „wszystko się jakoś sprzeda”. A jeśli nie, to zorganizuje się protest.

Kiedy mówi się o tym, że obecna sytuacja doprowadzi do upadku setek nierentownych gospodarstw sadowniczych, słychać głosy, że im szybciej to nastąpi, tym lepiej. Zajdzie w ten sposób selekcja naturalna, a na rynku pozostaną producenci, którzy orientują się we współczesnych realiach handlu i potrafią produkować towar wysokiej jakości, odmian pożądanych przez odbiorców. Czy taka postawa jest słuszna? Wydaje się, że i tak, i nie.

Z jednej strony sadownictwu rzeczywiście dobrze zrobiłoby, gdyby producenci nie mający pojęcia nie tylko o wymaganiach rynku, ale nawet o podstawach agrotechniki umożliwiających wyprodukowanie jabłek przyzwoitej jakości, swoją upadłością zrobili trochę miejsca dla tych, którzy znają się na swoim fachu. Skończyłoby się zamykanie w chłodniach towaru fatalnej jakości, który psuje handel jabłkiem deserowym. Skończyłaby się dominacja Idareda w polskiej strukturze odmian. Mniejsza podaż jabłek dawałaby szansę na wyższe ich ceny rynkowe.

Ale to tylko jedna strona medalu. Zwróćmy uwagę, że nawet na tak nowoczesnych, dobrze uregulowanych rynkach Europy Zachodniej, również dochodzi do spektakularnych protestów producentów owoców i warzyw (patrz: Francja, Belgia, Hiszpania). Po co więc organizuje się protesty? Czemu ma służyć taka forma sprzeciwu?

Otóż byłoby jakąś chorą utopią myślenie, że jakikolwiek rynek wolny jest od prób spekulacji, zmowy cenowej czy innych nieczystych zagrań, bezprawnych lub z pogranicza prawa, które mają przełożenie na ceny oferowane producentom przez ich kontrahentów. Byłoby czymś wyjątkowo naiwnym uważać, że wystarczy produkować swój towar w jak najlepszej jakości, a prawa popytu i podaży rozwiążą wszystkie problemy. I chyba tylko po pięcioletnim dziecku można by się spodziewać braku wiary w to, że ktoś gdzieś kiedyś się z kimś spotyka i między sobą ustala wspólną politykę względem dostawców żywności… Za te sprawy odpowiada dosłownie kilka osób w kraju – naprawdę wydaje się Wam, że oni nie mają ze sobą żadnego kontaktu? Że nie analizują nastrojów w branży? Nie sprawdzają, na ile w danym sezonie mogą sobie pozwolić?

Właśnie wtedy jedyną skuteczną formą działania okazują się protesty. Jest to próba zwrócenia uwagi opinii publicznej oraz powołanych w tym celu instytucji państwowych na dany problem tu i teraz. Nie za miesiąc, nie za rok. Wtedy będzie już za późno. To trochę tak jak ze zwrotem podatku – jeżeli urząd skarbowy wypłaci zbyt niską kwotę, to trzeba się od tej decyzji odwołać. Zaprotestować. Jeżeli nie zgłosi się protestu, to krzywdząca decyzja pozostanie w mocy. Nie zrobi tego nikt poza samym zainteresowanym.

Protesty producentów arbuzów w Hiszpanii.

Fot. 1. Przypomnijmy sobie sytuację z końca czerwca ubiegłego roku. W szczycie zbiorów kawonów i melonów w Hiszpanii producentom tych warzyw oferowano ceny poniżej kosztów produkcji. Jednocześnie cały czas trwał zmasowany import tego towaru spoza Europy, głównie z Afryki Północnej, pomimo że nie spełniał on wymagań stawianych unijnym producentom. Warzywnicy, podejrzewając sieć odbiorców o sztuczne wywoływanie kryzysu na krajowym rynku, zorganizowali spektakularny protest, domagając się lepszego traktowania przez sieci handlowe oraz respektowania obowiązującego prawa. Zdjęcia ciężarówek rozrzucających arbuzy na ulicach obiegły całą Europę (źródło: lasexta.com).

Dlatego nie łudźmy się, że unormowanie sytuacji na rynku owoców będzie oznaczało koniec protestów i przekreśli potrzebę istnienia prężnie działających związków producenckich.

Fot. tytułowe – Związek Sadowników Rzeczpospolitej Polskiej/Fb.

Komentarze

nixon27 13:45:30 25-02-2022
Jeszcze tylko jedna sprawa.Lider Unii (moim zdaniem to chłopek roztropek w tej złej wersji) martwi się o rolnictwo strajkuje ale jednocześnie wypisuje takie teksty że cena paliw 10 zł i oskarża o wszystko premiera.Dobrze że premier nie chce się z nim spotykać bo to bardziej politykier niż rolnik.Nikt z tych portali e-sadownictwo,sadownictwo.com oraz sadownictwo24 nawet nie wspomniał o tej zmanipulowanej informacji
o paliwach w wykonaniu p.Kołodziejczaka.To też o czymś świadczy
nixon27 21:03:48 27-01-2022
Ciągle tylko słychać jak marnie im się wiedzie.Trzeba im dopłacać dosłownie do wszystkiego.A ilość sadów rośnie ,inwestycje w sad rosną.W nowym sezonie będzie boom na plantacje inne niż jabłoń głównie malinowe.Jeżdżę często na wieś i widzę że sadownicy naprawdę się dorobili.I jeden rok jak będzie słabszy to
nie zmieni to tej tendencji.Tak więc te protesty to chyba przesada

Napisz nowy komentarz