Portal sadownika

Fatalnie to wygląda, jeszcze gorzej wróży na przyszłość...

19-09-2021 Portal-Sadownik.pl

Fatalnie to wygląda, jeszcze gorzej wróży na przyszłość...

Zdjęcia jabłek przemysłowych, które sieć Lidl reklamuje i sprzedaje jako „owoce prosto z sadu”, rozgrzały środowisko sadowników do czerwoności. Widok nadgniłych, zdrobniałych, nie wybarwionych owoców powinien być oburzający dla wszystkich producentów wysokiej jakości jabłek deserowych, którzy poważnie podchodzą do swojej pracy i potrafią patrzeć szerzej niż z punktu zagospodarowania odsortu w danym sezonie. To, co markety sprzedają w całej Polsce jako „jabłka prosto z sadu” u profesjonalnego producenta ląduje pod drzewem. Akcje tego rodzaju są destrukcyjne dla malejącego popytu na krajowe jabłka i trwale niszczą wizerunek polskiej produkcji sadowniczej.

Na grupę producencką Rajpol, której dane widnieją na skrzyniach z jabłkiem przemysłowym, spadły gromy. Obciążono ją odpowiedzialnością za psucie rynku owoców, co jest tym bardziej bolesne, że jej przedstawiciele mają duży udział w reprezentowaniu polskiego sadownictwa na arenie międzynarodowej. Dość powiedzieć, że Dominik Woźniak, wiceprezes Organizacji Producentów Owoców Rajpol, pełni zaszczytne stanowisko prezesa WAPA (The World Apple and Pear Association; pol. Międzynarodowego Stowarzyszenia Jabłek i Gruszek). Chociaż niektórzy uzasadniają, że grupy producenckie właśnie po to są zawiązywane, aby zapewniać swoim członkom możliwie najkorzystniejsze warunki zbytu owoców, jest to argument chybiony, jeżeli efektem tych działań jest rozwalanie krajowego rynku owoców stawianiem odsortu za wizytówkę polskiej produkcji. Skutki takich krótkowzrocznych działań obejmują nie tylko producentów współpracujących z Rajpolem, ale całą rzeszę sadowników, która nie jest tam zrzeszona i musi gospodarować w coraz trudniejszych warunkach rynkowych. Baty są zasłużone, osoby odpowiedzialne powinny posypać głowę popiołem.

Wydaje się nam jednak, że nie o tę czy inną grupę producencką chodzi tym, którzy są inicjatorami akcji „promowania” odsortu. Wiele wskazuje, że mamy do czynienia z grubymi nićmi szytą akcją niszczenia polskiej produkcji sadowniczej przez zagraniczny kapitał.

Patrząc na sprawę chłodno, łatwo dojść do wniosku, że jeżeli Rajpol nie zawiązałby umowy z Lidlem na dostawę przemysłu, sieć łatwo znalazłaby sobie innego dostarczyciela. Problemem jest to, że Niemcy takiego właśnie towaru szukali i taki towar chcieli promować jako polskie jabłka prosto z sadu na starcie sezonu.

Ceny Gali są obecnie bardzo niskie. Spokojnie można znaleźć oferty sprzedaży Gali Must rzędu 1 – 1,2 zł za kilogram porządnych owoców. Lidl mógł więc z łatwością nabyć multum jabłek dobrej jakości i zorganizować swoją promocję, sprzedając je w sklepach za 1,79 zł. Mógł, ale tego nie zrobił. Znaczy – nie chciał. Miejmy tego świadomość – Lidl nie chciał zorganizować tej promocji, wykorzystując dobrej jakości jabłka, których jest pod dostatkiem. Najprawdopodobniej sieć celowo poszukiwała odsortu, aby umieścić go w skrzyniach jako polskie jabłka prosto z sadu.

Nie bez znaczenia jest termin tej akcji. Urządzono ją na samym początku sezonu. Co pomyśli sobie konsument, widząc te jabłka przemysłowe? Pomyśli, że skoro w okresie zbiorów, kiedy jest jeszcze w czym przebierać, sprzedaje się takie dziadostwo, to porządnego jabłka w Polsce w tym sezonie nie będzie. Kto wie, czy pobocznym celem takich akcji nie jest również skłócenie środowiska sadowników w czasie, kiedy odbywają się protesty przeciwko polityce sieci marketów? Sprowokowanie producentów do tego, żeby jeden drugiego obarczał winą za psucie rynku, aby nie było współdziałania?

Prawdziwy cyrk odbywa się natomiast w sklepach. Po kilku dniach, kiedy media sadownicze zaczęły publikować zdjęcia pokazujące fatalną jakość sprzedawanych w Lidlu jabłek, zrobienie fotografii tym skrzyniom stało się nie lada problemem. Najprawdopodobniej kierownictwo nakazało obsłudze ich pilnować. Nasz reporter, który udał się do Lidla w Skierniewicach, aby rozeznać jakość owoców, został poinformowany przez pracownicę sklepu, że fotografie nie mogą wypłynąć poza teren marketu i muszą zostać natychmiast, komisyjnie usunięte. Wobec odmowy, próbowano uniemożliwić mu opuszczenie placówki. „Marian, Marian, chodź tu szybko!” – krzyczała pani w kierunku zaplecza. Kto wie, do czego doszłoby, gdyby pojawił się ów Maryjan. Na szczęście nie usłyszał lub nie zdążył nadejść, a reporter bez zbędnych tłumaczeń udał się w kierunku wyjścia. Pracownica nie dała jednak za wygraną. Rozpoczął się pościg. Wyprzedziła intruza i rozkrzyżowanymi rękami zagrodziła mu wyjście ze sklepu, mówiąc, że nie opuści go, jeżeli nie usunie zdjęć jabłek. Udało mu się jednak ją wyminąć, a zdjęcie opublikowano powyżej.

Można sprawiedliwe przyznać, że przedstawiona na nim Gala paskowana nie była najgorszej jakości. Owoce były bardzo drobne (jak rajskie jabłuszka), ale bez oznak gnicia i znaczna część była przyzwoicie wybarwiona. Świadczy to o tym, że partie towaru dostarczane przez Rajpol były bardzo nierówne, ponieważ zdjęcia opublikowane na innych portalach jeżą włosy na głowie.

Sytuacja z Lidla może budzić śmiech i zażenowanie, ale sprawa jest bardzo poważna. Chodzi tu o postrzeganie polskich owoców przez całą rzeszę konsumentów, którzy zaopatrują się w tej sieci.

Z ostrożności procesowej informujemy, że żadne znaczki z przekreślonym aparatem fotograficznym na wejściu do sklepu nie mają mocy prawnej. Jabłka nie stanowią tajemnicy handlowej, lecz są wystawione na widok publiczny. Ponieważ z opisami produktów, ceną, opakowaniami może zapoznać się każdy klient, nie stanowią one tajemnicy przedsiębiorstwa i można im robić zdjęcia. Market to nie ambasada albo poligon wojskowy. Wystarczy szanować polskich producentów i sprzedawać dobrej jakości, ładnie wyeksponowany towar, a zdjęcia będą powodem do dumy, a nie dowodem psucia rynku, który nie może wypłynąć poza teren sklepu.

Sprawę trzeba traktować szerzej. Rajpol jest tu mało istotny. Prawdziwym problemem jest to, że polskie sadownictwo oddało tym cwaniakom z zagranicznych sieci supermarketów całą inicjatywę, jeżeli chodzi o promowanie polskich owoców. To oni drukują ulotki i wyświetlają reklamy. I to oni wykorzystują ten monopol do swoich niejasnych celów. O akcjach promocji jabłek ze strony Związku Sadowników czy grup producenckich nie słyszał pies z kulawą nogą. Natomiast o kampaniach Lidla, Biedronki czy Kauflanda dowiaduje się cała Polska. I właśnie to jest prawdziwy koszmar, że nie potrafimy dotrzeć do konsumenta z naszą produkcją, w której nie brakuje przecież towaru wysokiej jakości.

Przykład niewykorzystanej szansy można było dziś obserwować podczas 44. Święta Kwiatów, Owoców i Warzyw w Skierniewicach. Na wydarzenie zjechały się tłumy. Trudno o lepszą okazję do wypromowania polskich jabłek. Wystarczyło otworzyć stoisko z różnymi odmianami pięknych, należycie wyeksponowanych owoców. Zatrudnić młodą dziewczynę z wiankiem na głowie, która częstowałaby przechodniów jabłkami z koszyka… Gdzie tam, niczego takiego nie było. Reklamowała się borówka, jagoda kamczacka, malina, a nawet polskie arbuzy. Jabłek nie było. To pokazuje, że promocja polskiego jabłka faktycznie nie istnieje.

Owszem, Instytut Ogrodnictwa zorganizował w jednym z budynków wystawę jabłek, gruszek i śliwek, które były atrakcyjnie wizualnie i cieszyły oko. Pytanie brzmi jednak, czy instytucja badawcza jest od tego, żeby reklamować owoce? W pewnym sensie może i tak, ale czy to Instytut Ogrodnictwa zajmuje się handlem jabłkami i czerpie z niego zysk? Takie akcje powinny być organizowane przez podmioty zajmujące się dystrybucją. Brakuje jakiejkolwiek inicjatywy.

Na zakończenie jeszcze jedno. O tym, jak dużą winę w całej sprawie ponosi sieć, świadczy również stojące nieopodal odsortu z Rajpola Jabłko Grójeckie. Nikt nie zarzuci, że towar reklamowany tym logotypem jest złej jakości. A jednak w sklepie znajdziemy zwiędłe, uszkodzone owoce z plakietką Jabłka Grójeckiego. Obsługa sklepu powinna traktować je jako towar elitarny – usuwać te owoce, które się zestrzały lub upadły komuś na podłogę.

Związane z tematem

Dlaczego markety skupują i sprzedają owoce przemysłowe? (2020)

Komentarze

Etyu 22:15:51 19-09-2021
Czy redakcja moze się zwrócić oficjalnie do Lidla jaki jest cel takiej "promocji" ? Wątpię aby to było zaprogramowane przez złych Niemców. Problem raczej w decyzji i świadomości polskich pracowników w tych firmach

Napisz nowy komentarz