Portal sadownika

Czy rynek czeka wysyp plantacji malin i czarnych porzeczek? - błędne koło polskiego sadownictwa

17-08-2021 Portal-Sadownik.pl

Czy rynek czeka wysyp plantacji malin i czarnych porzeczek? - błędne koło polskiego sadownictwa

Jednym z negatywnych następstw rozchwiania polskiego rynku owoców jest masowe zakładanie plantacji bądź sadów tego gatunku, którego uprawa w danym sezonie była opłacalna. Realia krajowego rynku sadowniczego są następujące – przez kilka lat z rzędu produkcja jakiegoś gatunku jest mało dochodowa bądź wręcz na granicy opłacalności, po czym trafia się krótkotrwały bodziec w postaci bardzo znacznego wzrostu cen. Po nim znajduje się liczne grono producentów zdecydowanych zainwestować w ten właśnie gatunek.

Są wśród nich nie tylko sadownicy, ale także inni rolnicy, którzy w inwestycji upatrują sposób na szybki i łatwy zarobek. W efekcie pojawia się problem nadprodukcji, a ceny ponownie spadają. Przez kilka kolejnych lat branża musi borykać się z kryzysem, tak długo aż niskie ceny nie zmuszą dużej części producentów do zaniedbania bądź wykarczowania nasadzeń. Tak było już z wiśniami czy porzeczkami.

Podobne zjawisko można zaobserwować na rynku warzyw (w 2022 roku prawdopodobnie przybędzie chętnych do produkcji kalafiorów czy fasoli szparagowej), jednak plantacje warzyw są w przeważającej mierze uprawami jednorocznymi. To odróżnia je od upraw sadowniczych, które potrzebują określonego czasu, aby wejść w pełnię owocowania, zaś okres ich eksploatacji jest zamierzony nawet na 20 lat.

Niektórzy sadownicy zwracają uwagę, że okresowe skoki cen mogą być celową prowokacją zakładów przetwórczych, dla których taka praktyka to dobra inwestycja. Przetwórcy przez rok bądź dwa płacą więcej za pozyskiwany surowiec, po czym na długie lata zapewniają sobie napływ dużych ilości tanich owoców. Jednak dla sadowników, którzy zainwestowali w dany gatunek pod wpływem chwilowej euforii, okres ten jest trudnym czasem pracy po kosztach produkcji.

Rozchwianie rynku można prześledzić na przykładzie czarnej porzeczki. W pamiętnym roku 2011 skupy oferowały za kg owoców nawet 5 zł. Euforia, która zapanowała wówczas wśród producentów, skłoniła wielu do zakładania plantacji czarnych porzeczek. Inwestowali w nie sadownicy, rolnicy uprawiający przedtem inne gatunki roślin (np. zboża), a także osoby zatrudnione na etacie, które posiadały wolne, nie zagospodarowane działki. Ponieważ nowe plantacje powstawały na potęgę, wzrosło zapotrzebowanie na sadzonki. Wielu producentów zaczęło je więc wytwarzać pokątnie, co stanowiło wówczas niezły biznes. Jednak już po wejściu tych plantacji w okres owocowania, znacznie wzrosła podaż surowca, a ceny zaczęły spadać, sięgając stawek kilkudziesięciu groszy za kg. Dołek cenowy trwał siedem lat, w ciągu których pewna część zawiedzionych plantatorów wykarczowała bądź zaniedbała uprawy. Mniej więcej po 10 latach od 2011 roku, nasadzone wówczas plantacje zaczęły dobijać do końca okresu swojej produkcyjności. Podaż surowca spadła, a zapotrzebowanie na niego było wysokie, więc przetwórnie podniosły ceny. W lipcu 2020 roku czarną porzeczkę w skrzynkach skupowano nawet po 3,6 – 3,8 zł za kg, a rok później w cenie 4 – 4,2 zł.

Zależność między cenami czarnej porzeczki a powierzchnią jej uprawy najlepiej byłoby zobrazować na wykresie w postaci dwóch linii. Niestety nie jest to możliwe, gdyż brakuje kluczowych danych. Główny Urząd Statystyczny w swoich rocznikach podaje areał uprawy łącznie dla porzeczek czarnych i kolorowych. Ponieważ sytuacja na rynku tych gatunków rozkładała się w kolejnych latach w zupełnie odmienny sposób, dane te nie pozwalają wnioskować o wpływie cen skupu czarnej porzeczki na wzrost, a następnie spadek powierzchni jej uprawy. Taka zależność miała jednak miejsce.

Obecnie pojawia się zagrożenie, że ten sam mechanizm zadziała nie tylko w przypadku czarnych porzeczek, ale również malin, które w bieżącym sezonie osiągają rekordowe stawki. Przemawia za tym rozchwianie rynku owoców i jego ogromna podatność na manipulacje. Wielu sadowników likwiduje plantacje różnych gatunków z powodu ich złego stanu czy niskiej dochodowości, po czym staje przed wyborem, co posadzić na ich miejsce? Wybór pada często na to, co w poprzednim sezonie osiągało dobre ceny.

Wieści o tym, że malina czy porzeczka zaczęła się opłacać, niosą się nie tylko w mediach typowo sadowniczych, ale głośno o nich również w serwisach i prasie „ogólnorolniczej”. Porzeczka jest gatunkiem stosunkowo łatwym w uprawie, a całość agrotechniki (opryski, cięcie, zbiory) jest zmechanizowana.

Możliwe jest jednak, że rolnicy nauczyli się już na błędach lat ubiegłych, a kilkuletni dołek cenowy uświadomił im, iż masowe zakładanie plantacji skutkuje nadprodukcją i niskimi cenami. W przypadku porzeczek widać to jak na dłoni.

Z kolei przeciw temu, że będziemy mieli do czynienia z gwałtownym wzrostem produkcji malin, przemawia fakt, że uprawa ta zalicza się do wymagających. O ile o truskawce czy porzeczce mówi się jako o „sadowniczym przedszkolu”, produkcja malin (w szczególności najbardziej dochodowych odmian letnich) jest już trudniejsza. Niektórzy agronomowie zajmujący się uprawą gatunków jagodowych radzą, aby zacząć właśnie od truskawki, a dopiero później, po nabraniu doświadczenia, rozpocząć produkcję malin.

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt, mianowicie na wysokie na tle lat ubiegłych ceny zbóż i rzepaku. Ich dobre notowania mogą zniechęcać rolników do inwestowania w palcem na wodzie pisany zysk z produkcji owoców.

Komentarze

Brak komentarzy

Napisz nowy komentarz